I to właśnie luzactwo na całego staje się jego życiowym dramatem-a widać to zwłaszcza w scenie z wnukiem o którym zapomina gdy ma sie nim opiekować.Bo do jakiego momentu można być takim fajnym ,wyluzowanym kolesiem,który nie chce wziąźć na siebie żadnej odpowiedzialności?Do jakiego momentu można siebie i innych oszukiwać że będzie ok?Stary facet który dokonał przez swój styl zycia dużo złych wyborów,stał sie nawet nieodpowiedzialny za swoje życie(mieszka u starszej pani,skąd może zostać wyrzucony,ma złą pracę u złego szefa{tu w świetnej drugoplanowej roli B.Willis}kumpluje się z podobnym nieudacznikiem,a z rodziną skłócony...)Robi dobrą minę do złej gry[nie czytać dosłownie]-naiwny że życie ułoży się samo.Ale ma szansę na zbliżyć się do rodziny,(właśnie dzięki wnukom-pokazać że umie być dobrym dziadkiem,)choć czyni to nieporadnie to sekudujemy mu z zaufaniem że się uda.Scena gdy odmawia żonie szefa wspólnego wyjazdu(świetna M.Grifit)uświadamia mu że pora przestać uciekać przed odpowiedzialnością za swoje życie,choć to zapewne trudniejsze...Swietny film,dobrze zagrany i świetnie oddający klimat społeczności z małego miasteczka ,rola Newmana podobnie znakomicie zagrana jak przed laty w "Podpalaczu", daje 8/10