Uwielbiam Paula Newmana więc nie był to stracony czas, ale z pewnością potencjał filmu nie został wykorzystany. Jak zwykle zamiast ukazanie kulisów i mechanizmów jakimi rządzą się władza i media mamy wszystko zredukowane do indywidualnych relacji oskarżonego z dziennikarką. Tak jest łatwiej, bo tworzy się przestrzeń na wątek miłosny, ale nie ma sie co dziwić, że ten film nie zaistniał jako kino mówiące coś więcej o naszej rzeczywistości.
Zakończenie z szeryfem na białym koniu, który zrobił porządek i zamknął imprezę również mało wiarygodne.
Tak wraz z tym n'krotynm straszeniem sądem. Ponadto dziennikarka również grała mało wiarygodnie. Newaman jakoś tak ospale... film miał ambicje ale wykonanie było już słabe.